Blogi służą nie tylko firmom, ale także instytucjom kultury. W naszym katalogu przybywa blogów muzeów, teatrów czy bibliotek. Dlatego, wraz z początkiem wakacji postanowiliśmy porozmawiać z twórcami i animatorami kultury dla których blogi nie są już niczym nowym ;) Dzisiaj rozmawiamy z Kamilą Paradowską oraz Anną Rogozińską–Nowak, redaktorkami bloga Teatru Współczesnego w Szczecinie.
od lewej: Kamila Paradowska, Anna Rogozińska-Nowak, autorka zdjęcia: Krystyna Mruk
Na początek zapytam o znaczenie słów, które zawarłyście w zakładce „O blogu” - Zajmujemy się pełną afirmacją teatru, bo co tu dużo mówić – wierzymy w jego sens, a nasza praca sprawia nam przyjemność. Proszę o rozwinięcie tej myśli! Czym dla Was jest teatr?
Anna: Fantastycznym miejscem do myślenia i rozmawiania o wszystkim! Unikatowym, bo wypełnionym utalentowanymi ludźmi, którzy o rzeczywistości chcą opowiadać poprzez sztukę.
Kamila: Anna Augustynowicz, dyrektor artystyczna naszego teatru mówi, że teatr robi się z miłości, nigdy z nienawiści. U nas robi się z miłości, ale też „z niezgody na rzeczywistość”, zawsze więc tworzenie teatru musi dawać dobrą energię, otwierać perspektywę, nie zamykać. Przyjemnie w tym uczestniczyć.
Czyli odnajdujecie się w tej rzeczywistości w 100%. Robić to, co się lubi, to podstawa sukcesu! A skąd w ogóle pomysł na bloga? Z kogo inicjatywy powstał?
Anna: Blog wymyśliła Kamila.
Kamila: Blog wziął się z chęci opowiedzenia widzom o świecie teatru, który nas fascynuje. I chyba trochę z kryzysu mediów tradycyjnych, gdzie na pozytywny przekaz jest już bardzo mało miejsca. Jest tak wiele do opowiedzenia, że dziś wydaje się to rzeczą dla mnie naturalną, że teatr ma swój blog. Poza tym nie istnieje już coś takiego jak „wiedza wspólna dla nas wszystkich”. Myślę, że widzowie naszego teatru, którym proponujemy bardzo różnorodny język teatru, nową dramaturgię, często oczekują od nas dodatkowego wprowadzenia.
Jestem przekonana, że widzowie doceniają Wasz wkład. Założyłyście sobie, że każdego tygodnia opublikujecie dwa wpisy. Rozglądałam się po blogu i faktycznie słowa dotrzymujecie. Gratuluję wytrwałości! Skąd czerpiecie pomysły na wpisy?
Ania: Blog powstaje we współpracy z dyrekcją teatru, z artystami, którzy z nami pracują, czasami to oni sugerują jakiś temat, czasem pojawia się to całkiem naturalnie, niekiedy pojawiają się gościnnie teksty pisane np. przez dramaturgów. Blog wykorzystywaliśmy też w mniej standardowy sposób np. przy okazji powstawania spektaklu autorstwa Arka Buszko „Dobry wieczór Fogg”. Publikowaliśmy wspomnienia osób związanych z Mieczysławem Foggiem i Szczecinem.
Kamila: Arek poszukiwał do scenariusza szczecińskich korzeni Fogga. Okazało się, że są – i to jakie! W Szczecinie mieszkała jego druga żona, wieloletnia przyjaciółka. Wywiad z jej córką można przeczytać na naszym blogu, to unikalne historie, które pojawiły się przy okazji przedstawienia, o którym pisaliśmy.
Czy jesteście stałymi bywalcami spektakli? By napisać dany tekst o przedstawieniu, trzeba wiedzieć, na jaki temat. Tych różnorodnych ujęć jest tak dużo, że wydawać by się mogło, że teatr to Wasz drugi dom!
Ania: Oczywiście, chodzimy na wszystko, czasem uczestniczymy też w próbach, ale bardzo się staramy, żeby teatr nie był naszym drugim domem! (śmiech)
Kamila: Tak, teatr wsysa, można z niego nie wychodzić, ale staramy się zachować zdrowe proporcje, work-life balance, jak się modnie to nazywa. Do pisania o teatrze inspiruje przede wszystkim to, co mówią o spektaklach ich twórcy - pracują nad nim zwykle trzy miesiące i przygotowywanie przedstawienia staje się dla nich całym światem. Czasem robię też wywiady - to bardzo ważne dla mnie spotkania. (Przykładowy wywiad znajdziecie tutaj)
"Dobry wieczór Fogg", scen. i reż. Arkadiusz Buszko, fot. B. Sowa
Jako redaktorki bloga oraz częste obserwatorki spektakli, na pewno bliskie Wam są najnowsze trendy teatralne. Czy macie również wpływ na wybór przedstawień, które grane są w Teatrze Współczesnym?
Kamila: W związku z tym, że pełnię funkcję kierownika literackiego opiniuję przesyłane, czy proponowane teksty, ale tylko raz zdarzyło się, że do repertuaru wszedł mój pomysł na tekst: „Utwór o Matce i Ojczyźnie” Bożeny Keff, który przyniosłam do teatru jako propozycję. Cieszę się, bo Marcin Liber zrobił genialny spektakl na podstawie tego tekstu. Ania jest za to autorką tytułu do spektaklu „Dobry wieczór Fogg”. Czasem zdarza się, że nasze pomysły stają się częścią jakiegoś wspólnego myślenia, o tym, „co dobrego można dać teatrowi”, pracujemy tu zespołowo.
Ania: Tworzenie repertuaru teatru wiąże się z potrzebą podjęcia danego tematu przez teatr, z profilem artystycznym teatru, z zainteresowaniami reżyserów, ale także z tak istotną kwestią jak obsada aktorska. Jeśli te wszystkie elementy się spotkają, o tym, co znajduje się w repertuarze decydują dyrektorzy: artystyczny - Anna Augustynowicz i naczelny - Mirosław Gawęda.
"Utwór o Matce i Ojczyźnie" - Teatr Współczesny w Szczecinie
"Dobry wieczór Fogg" - Teatr Współczesny w Szczecinie
Gratuluję wyróżnienia! Wracając do bloga, która z kategorii cieszy się największą popularnością, a o czym najbardziej lubicie pisać?
Ania: Pisze Kamila, choć czasem podrzucam jej temat...
Kamila: Popularnością cieszy się oczywiście kategoria „spektakle”, bo ludzie szukają tego, co można przeczytać wokół przedstawień, a także edukacja. Najbardziej lubię pisać o sprawach dotychczas mało omówionych, również w internecie – nowych autorach, reżyserach, publikacjach. Bardzo przyjemnie pisało mi się np. tekst o reedycji świetnej książki Zygmunta Hübnera „Sztuka reżyserii”.
Czy zdarzyło się, że na spektakl przyszły osoby, które zostały zachęcone Waszymi wpisami blogowymi?
Kamila: Liczymy, że tak jest, choć na to, czy widz przyjdzie na spektakl składa się wiele czynników. Ktoś może przeczytać artykuł na blogu i nabrać chęci, ale to nie wystarczy.
Ania: Często trzeba bardziej „konkretnego strzału”, aby ktoś poszedł do teatru. Bywa, że ostateczną decyzję widz podejmie np. kiedy otrzyma newsletter z promocją, albo porozmawia z pracownikiem biura obsługi widzów, zobaczy pozytywny wpis na Facebooku, znajdzie pasujący termin w prasie, czy na ulotce. Dlatego ważne są różne, sprzężone działania, żeby widzów przekonać do przyjścia na przedstawienie.
"Jak umierają słonie", Magda Fertacz, reż. Marcin Liber, fot. P. Nykowski
Całkowicie się zgadzam! Opowiedzcie nam troszkę więcej na temat Waszej pracy w Teatrze, oczywiście poza prowadzeniem bloga!
Ania: Zajmuję się przede wszystkim wydawnictwami. Redaguję programy do spektakli, scenariusze na próby dla aktorów, ulotkę repertuarową, plakaty, reklamy outdoorowe. Szczególnie programy wymagają dużej uwagi, współpracy z twórcami spektakli. Ściśle współpracuję z graficzką, , razem tworzymy, mam nadzieję, ciekawe, nowoczesne wydawnictwa. Redaguję też stronę internetową.
Kamila: Ja zajmuję się pisaniem, wszystkiego, co potrzebne – bloga oczywiście, ale też czasem informacji dla mediów, merytorycznych opisów do różnorodnych projektów, czasem nawet listów gratulacyjnych. Blisko współpracuję z dyrektor artystyczną, omawiamy propozycje tekstów, projekty, często dokonujemy ewaluacji wspólnej pracy - zastanawiamy się nad tym, co miało sens, co warto kontynuować, a co nie. Częściowo zajmuję się też edukacją.
Jest jakiś jeden, szczególny spektakl, który wywarł na Was silne wrażenie i będziecie go wspominać latami?
Ania: Jest mi bardzo bliski spektakl, który właśnie powstał w teatrze, pt. „Jak umierają słonie”. Zrobił na mnie ogromne wrażenie, jestem pewna, że to jeden z tych wyjątkowych. Najbardziej pamiętamy chyba te duże przedsięwzięcia, jak np. „Wesele” w reż. Anny Augustynowicz, w którym grał cały zespół aktorski - deszcz nagród, tournée po Polsce.
Kamila: Tak, zdecydowanie „Wesele”! Ale też bliski jest mi taki wariacki spektakl Michała Zadary sprzed wielu lat - „Na gorąco”, przy którym intensywnie pracowałam, bo byłam asystentką odpowiedzialną za spisywany na próbach scenariusz. Po raz pierwszy zobaczyłam wtedy, jak fantastycznie pracują aktorzy naszego teatru.
"Jak umierają słonie" - Teatr Współczesny w Szczecinie
Wywnioskowałam, że dużo uwagi przywiązujecie do edukacji młodzieży i dzieci. Znalazłam wiele projektów organizowanych przez Teatr, m.in. lekcje czy warsztaty teatralne. Proszę opowiedzcie mi o nich troszkę więcej oraz podsumujcie jak duże jest zainteresowanie takimi przedsięwzięciami.
Ania: W naszym teatrze działa kilka osób zajmujących się edukacją. Mamy świetny projekt dla dzieci niepełnosprawnych prowadzony przez Julię Kierc-Wierzchowską z aktorką Marią Dąbrowską „Otwieracz”, czy letnie warsztaty teatralne prowadzone przez Macieja Litkowskiego. Są też działania przy okazji szczególnych programów, jak np. „Klasyka Żywa”, dla których powstał projekt edukacyjny wspierające premiery klasycznych tekstów teatralnych.
Kamila: Zainteresowanie jest bardzo duże! Warsztaty, czy lekcje prowadzone w szkołach, przez aktorów, zawsze cieszą się powodzeniem. Trudniejsze zadania, jak np. konkurs na recenzję przyciągają mniej chętnych, ale też dają ciekawe efekty. Z nadzieją czekam teraz na nowy projekt Instytutu Teatralnego „Teatroteka Szkolna” - powstanie platformy internetowej dla edukacji teatralnej.
A jak wygląda edukacja kulturalna wśród dorosłych Szczecinian?
Ania: Wierzymy, że nasz blog jest też trochę takim rodzajem edukacji, niezależnie do kogo trafi. Ludzie poszerzają swoją wiedzę, dowiadują się nowych rzeczy, niezależnie od tego, ile mają lat.
Kamila: Ogólnie raczej nie mówi się jednak o edukacji dorosłych w zakresie kultury, dorośli raczej muszą już wiedzieć wszystko i tylko korzystać z oferty. Bardziej edukacyjnie działa się wobec określonych grup, np. nauczycieli czy Uniwersytetów Trzeciego Wieku.
"Męczennicy", Marius von Mayenburg, reż. Anna Augustynowicz, fot. B. Sowa
Wasz ma prawie 6 tysięcy polubień. Co więcej, każdy wpis komentują widzowie. Czy social media to Wasze główne medium reklamy?
Ania: Profil na Facebooku to wielki sukces naszych przyjaciół z działu marketingu, a dokładnie Łukasza Łobodzińskiego, który go prowadzi. My wspieramy go poprzez dostarczanie dodatkowych materiałów, najczęściej z bloga.
Kamila: Social media wykorzystujemy dość mocno, ale też ważne są tradycyjne media, widz naszego teatru wciąż szuka informacji także w prasie, czy radiu. Wielu naszych widzów to osoby nie korzystające z internetu, a teatry są wciąż postrzegane jako dość tradycyjne instytucje. Mamy też sporo innych form reklamy: ulotki, outdoor, choć oczywiście najbardziej skuteczne są kontakty osobiste naszych pracowników – np. ze szkołami.
Teraz troszkę historii. Wyczytałam, że siedziba Teatru znajduje się w budynku Muzeum Narodowego na Wałach Chrobrego. Dlaczego wybór padł właśnie na to miejsce?
Ania: Sala została zaadaptowana w latach 1948-1950 na potrzeby nowopowstałej sceny Teatr Współczesny. Nie znamy bliżej okoliczności towarzyszących tej decyzji. Nasz teatr na początku był filią Państwowych Teatrów Dramatycznych, jako samodzielna instytucja istnieje od roku 1976, jej pierwszym dyrektorem był Maciej Englert.
Kamila: Ciekawostką z historii Szczecina jest fakt, że jeszcze na początku lat 50. w polskim już Szczecinie stał jeszcze ogromny gmach dawnego, niemieckiego Teatru Miejskiego. Budynek jednak rozebrano, a cegły przewieziono do Warszawy.
Teatr Współczesny w Szczecinie, fot. J. Arsoba
Widzę, że jesteście świetnie przygotowane! Zgłębijmy się bardziej. Przez bloga przewijają się takie nazwy jak „Teatr Mały", „Teatr Współczesny", „Duża Scena", „Scena Malarnia". Czy mogę prosić o ich zlokalizowanie i krótki opis tego, co jest na nich grane?
Ania: Duża Scena to główne miejsce grania w budynku przy Wałach Chrobrego z widownią na 344 miejsca. Genialne położenie na wzgórzu, z widokiem na Odrę i port, piękna architektura wokół. Malarnia to kameralna scena w niewielkim budynku na tyłach głównego gmachu, która została otwarta w 1992 roku przez Annę Augustynowicz na potrzeby bardziej eksperymentalnych form. Dawniej malowano tam scenografię, stąd nazwa.
Kamila: Teatr Mały mieści się w śródmieściu, w kamienicy, na Deptaku Bogusława. To scena otwarta w 2006 roku, w której jest też niewielka restauracja. Tu dominuje repertuar dla szerokiego grona odbiorców.
Niektóre spektakle są grane przez aktorów innych polskich teatrów...
Kamila: To chyba normalna sytuacja, zawsze jest się trochę ciekawym pozyskiwania energii z zewnątrz. Obecnie dość modne są tzw. koprodukcje. Dwa lub więcej teatrów podejmuje decyzję o stworzeniu wspólnie przedstawienia – daje to szansę zaistnienia jednego tytułu na dwóch różnych scenach, pojawiają się nowi aktorzy, jest w tym jakieś dobre otwarcie na inne teatry, na konfrontację z różną publicznością.
Ania: Bywa, że niektórzy aktorzy pojawiają się gościnnie, czasem bowiem zależy twórcom, aby ten właśnie, a nie inny aktor zagrał określoną rolę. Tak np. pojawił się u nas aktor Maciej Wierzbicki grający... Gretę Garbo, czy Wojciech Brzeziński grający Kaligulę.
"Akropolis" Stanisław Wyspiański, reż. Anna Augustynowicz, fot. P. Nykowski
Już na koniec poproszę o przekonanie mnie, że zamiast do kina, lepiej pójść do teatru.
Ania: Chwileczkę, ale my też bardzo lubimy chodzić do kina! Jeśli miałabym jednak przekonać powiem tylko, że film da się obejrzeć właściwie zawsze – stworzony istnieje jako magnetyczny zapis, po który można sięgnąć, kiedy się chce. Spektakl istnieje krótko, ma kilka-kilkanaście unikalnych powtórzeń, w których można wziąć udział albo nie.
Kamila: Teatr jest bardzo silnym przekazem energetycznym „tu i teraz”, od żywych ludzi, a jeśli jeszcze trafimy na dzieło sztuki – choć jest ulotny, może zostać w nas na zawsze.
A więc czas do teatru! Dziękuję za rozmowę!
Komentarze